października 25, 2016

Zazdrość niszczy.

Zazdrość niszczy.
Są dwa rodzaje zazdrości. Jedna to ta bardzo niewinna. Czasem nawet pozytywna. Kiedy zazdrościsz komuś dobrych ocen, więc starasz się, żeby też takie mieć. Kiedy jesteś zazdrosny o dziewczynę/zazdrosna o chłopaka i starasz się bardziej, żeby ją/go przy sobie "zatrzymać".

http://lifehacker.com/

Ale jest też drugi rodzaj. Ten, który niszczy przyjaźnie, związki, znajomości... Zżera od środka. Próbujesz go ukryć, ale Ci się nie udaje. Kiedy wydaje Ci się, że wygrałeś, on pojawia się znowu. Piknięcie serca, igiełka wbita w odpowiednie miejsce, ziarnko niepewności...

Zdarzyło Ci się kiedyś być zazdrosnym o swoich przyjaciół? Że poznali kogoś nowego i muszą dzielić swój czas między Tobą, a nim? Znasz ten ból, kiedy Twój przyjaciel nazywa kogoś innego swoim przyjacielem? Bo przecież może mieć dwóch... Zdajesz sobie sprawę, że to głupie. Nie możesz być tak samolubny. W końcu każdy może się przyjaźnić z kim chce. Ale Ty chcesz swoich przyjaciół tylko dla siebie.

Czasem sprawdzam, co tam w wielkim świecie. Przeglądam internet, czytam różne blogi, oglądam śmieszne obrazki. Nie raz, nie dwa spotkałam się z sytuacją, że dziewczyna jest chorobliwie zazdrosna o każdą koleżankę chłopaka. Że chłopak nie pozwala swojej dziewczynie wyjść z koleżankami, bo jest zazdrosny, bo spędza z nimi więcej czasu niż z nim. 
Niektóre reakcje są przesadzone, owszem. Ale to nie znaczy, że ludzie, którzy są tak - wręcz chorobliwie zazdrośni - nie istnieją. Niektórzy tak po prostu mają.

Niektórym z taką zazdrością ciężko walczyć. Bo wydaje im się, że wygrali, że mogą z nią żyć, ale wystarczy jedno słowo czy gest, a ona znowu się pojawia. Jedni się do tego przyznają, inni nie. Mam znajomych, którzy potrafią od razu, prosto z mostu, powiedzieć, że lekko z nimi nie będzie, bo są zazdrośni o wszystko. Nawet o to, że ich przyjaciel spędza więcej czasu z innymi znajomymi, a nie z nimi.

Z racji tego, że ta zazdrość jest taka... Niekontrolowana, nie można z nią nic zrobić, towarzyszy jej bezradność. Znacie to uczucie, gdy gniewacie się na kogoś, macie ochotę krzyczeć, kopać i płakać jednocześnie, ale wiecie, że to nie ma najmniejszego sensu? Wtedy człowiek nie jest w stanie zrobić nic, tylko usiąść i płakać. Łzy bezsilności to chyba najgorsza rzecz na świecie. Wydaje Wam się śmieszne? Być może. Ale wciąż prawdziwe.

Bo co ma zrobić dziewczyna zazdrosna o koleżankę z pracy chłopaka? Zabronić mu chodzić do pracy czy z nim zerwać? Co ma zrobić dziewczyna, której przyjaciółka znalazła nowych znajomych i musi dzielić czas między nimi, a nią? Zabronić jej kontaktu ze znajomymi czy zniszczyć wieloletnią przyjaźń? Co ma zrobić dziewczyna zazdrosna nawet o znajomych z internetu?

października 04, 2016

Osiemnaście świeczek

Z niecierpliwością spoglądasz na wskazówki zegara. Wydaje Ci się, że cały świat sprzysiągł się przeciw Tobie i nawet czas płynie wolniej. W końcu jednak obie wskazówki się spotykają na 12. W końcu jesteś pełnoletni. Czekasz aż coś się wydarzy. Przecież to powinno być coś wyjątkowego. 
Mijają sekundy...
Minuta...
Wciąż masz nadzieję...
Kolejne minuty mijają...
Czas płynie nieubłaganie...
Ale nic się nie dzieje...

Budzisz się rano. I nic. Na facebooku czeka na Ciebie kilka wiadomości z życzeniami. Mama przygotowała Ci na śniadanie naleśniki. Jednak nic się nie zmieniło. Niby jesteś pełnoletni, ale wcale nie czujesz się inaczej niż kilka godzin wcześniej. 


Mimo, że swoje osiemnaste urodziny obchodziłam już kilka miesięcy temu, dopiero teraz nabrałam ochoty na pisanie na ten temat.

Nie wiem, ilu z Was przekroczyło tę magiczną barierę dorosłości, a ilu jeszcze z niecierpliwością czeka na ten moment. Dla tych oczekujących krótka uwaga: niekoniecznie warto czekać ;)

Dzień osiemnastych urodzin tak naprawdę niewiele zmienia w życiu. A przynajmniej niewiele zmienił w moim. Ot, od czasu do czasu mogę legalnie napić się alkoholu, w szkole rodzice nie muszą podpisywać mi każdej zgody. No i teoretycznie mogę już jeździć autem.

Jak to wszystko wyglądało u mnie? Dzień urodzin był dniem jak każdy inny. Impreza miała odbyć się dopiero kilka tygodni później. Kilka osób złożyło mi życzenia. Kilka osobiście, co było naprawdę miłe z ich strony.

A jak jest dzisiaj? Pół roku później?
W sklepie pytają mnie o dowód, bo wciąż nie wyglądam jak przystało na osiemnastolatkę.
W szkole i tak nas wszystkich traktują jak nierozumiejące dzieci, a zgody podpisuje mi mama... Bo tak.
Zdałam egzamin, mogę pochwalić się prawem jazdy, ale nie samą jazdą, bo tata boi się o auto. Dzięki wszystkim za wiarę we mnie ;)

Dzień osiemnastych urodzin dla większości z nas nie jest punktem kulminacyjnym wszystkiego (jak wiele osób myśli) To nie jest ten moment, kiedy wszystko się zmienia, kiedy możemy być zupełnie samodzielni... To dopiero początek. I jak tak myślę o tym wszystkim, co mnie dopiero czeka... Chyba wolałabym mieć wciąż siedemnaście lat.
Copyright © 2016 World made of words , Blogger