Cześć wszystkim, dziękuję za wszystkie te miłe komentarze pod ostatnim postem <3 Zamierzałam pisać regularnie, przynajmniej raz w tygodniu, ale ja tak nie potrafię. Muszę mieć nastrój do pisania, dlatego notka pojawia się dopiero dzisiaj.
Jak tytuł może podpowiedzieć, dzisiaj nieco o marzeniach, planach na przyszłość. Zatrzymaj się teraz na chwilę, włącz ulubioną muzykę i zrelaksujcie... Pomyśl, jakie są Twoje marzenia. Co chciałbyś robić w przyszłości. Gdzie widzisz się za 10 lat? Będziesz mieszkać w namiocie nad jeziorem czy raczej siedzieć za biurkiem dyrektora największej firmy handlowej w Nowym Jorku? A może nie masz marzeń? W takim razie może jakieś cele? Dalej nie? W takim razie współczuję. Twoje życie musi być naprawdę bezsensowne.
Moim marzeniem jest zwiedzić świat. Nie, nie szukam przygód. Chcę po prostu zobaczyć, jak wygląda życie gdzieś... Dalej.... Chciałabym zwiedzić Paryż nocą, poopalać się na plażach Miami, przejechać się na skuterze po wąskich uliczkach Rzymu... Kiedy mam dobry humor, lubię sobie wyobrażać, że wyjeżdżam do Nowego Jorku, otwieram własne wydawnictwo i całe dnie spędzam na czytaniu książek, spotkaniach z klientami i obiadach z przyjaciółmi. Poza tym, Nowy Jork, to miasto, które nigdy nie śpi. Kto nie chciałby spędzić tam choćby jednego dnia? Dwudziestu czterech godzin pełnych wrażeń?
A może na jednej z plaż spotkam jakiegoś przystojnego bruneta o brązowych oczach? Zamieszkamy w domku przy plaży w jakimś niewielkim miasteczku. Będzie mi przynosił truskawki w czekoladzie i naleśniki na śniadanie do łóżka. Będziemy mieć dwójkę dzieci i psa. W sypialni biblioteczkę zajmującą całą ścianę. Wypełnioną książkami, oczywiście. Dobrymi książkami.
Oczywiście, zanim zbulwersujesz się, że tak nie wygląda rzeczywistość... Muszę Cię rozczarować. Ja to wiem. Ale według mnie, właśnie po to są marzenia. By można było oderwać się choć na chwilę od ponurej rzeczywistości. Od szarych ścian szarych bloków, od szarych ludzi i szarej pogody.
Już jakiś czas temu czytałam 'Papierowe miasta" Johna Greena. Ten tytuł przypadł mi chyba najmniej z jego twórczości. Ale to nie najważniejsze. Ważne jest przesłanie, które - według mnie - ze sobą niesie. Nie można żyć nadzieją na lepsze jutro. Trzeba tworzyć okazje. Uświadomiłam sobie, że do niedawna sama żyłam z dnia na dzień, mając nadzieję, że jakoś to będzie. Żyłam od piątku do piątku, nie robiłam nic, co mogłoby poprawić moją sytuację. W końcu zrozumiałam, że tak nie można. Na okazje się nie czeka, okazje się tworzy.
I chociaż wiem, że moje marzenia pewnie nigdy się nie spełnią, dzięki nim mam pewne cele. Wiem, co robić, żeby zacząć podróżować, żeby chociaż odrobinę się do nich przybliżyć. Kto wie, czy naprawdę nie spotkam chłopaka na którejś plaży? Kto wie, czy nie zamieszkam w Nowym Jorku?
Życzę Wam, żebyście swoje życie przeżywali, cieszyli się chwilą, ustalali sobie plany, cele...
Pozdrawiam cieplutko ♥