maja 24, 2019

Mogę nawet płakać, a Ty się nie dowiesz

Mogę nawet płakać, a Ty się nie dowiesz

Zdarza się, że kiedy piszę ze znajomymi, po prostu zbiera mi się na płacz. Wystarczy jakieś głupie zdanie, które rozpoczyna lawinę skojarzeń, by w końcu w moich oczach pojawiły się łzy. I nawet jeśli to zdanie było po prosu krzywdzące, staram się nie dać tego po sobie poznać. Może dłużej zajmuje mi wtedy odpowiedź, może używam mniej emotek, ale nie piszę o tym, co czuję.

Zdarza się, że druga osoba w takiej sytuacji domyśli się, że coś jest nie tak i zapyta "czy wszystko okay". Mam ochotę napisać, że nic nie jest okay. Że właśnie wpatruję się w ekran laptopa, a łzy coraz bardziej zamazują mi obraz.

Nie robię tego. Nie dlatego, że nie chcę wyjść na słabą. Nie dlatego, że nie chcę, żeby ktoś się mną przejmował; wręcz przeciwnie, czasem lubię trochę uwagi. Nie mówię nic, bo kolejnym pytaniem będzie "co się stało?", a na to pytanie już nie chcę odpowiadać.

Czasem po prostu nie dzieje się nic. Przypomniałam sobie jakieś smutne wydarzenie z przeszłości i tyle, zaraz mi przejdzie. Ale niektórzy tego nie rozumieją. Że czasem mam po prostu ochotę sobie popłakać.

Czasem dzieje się dużo. Ale nie na tyle dużo, żebym pomyślała "okay, mam problem". Wiem, że to niezdrowe, ale czasem wydaje mi się, że moje problemy są zbyt błahe, że nie ma sensu dzielić się nimi z innymi. Przecież są ludzie, którzy mają gorzej. Urodzili się bez jakiejś kończyny, ledwo wiążą koniec z końcem, nie mają co do garnka włożyć, a ja jestem użalającą się nad sobą dziewczyną (bo nawet już nie mogę powiedzieć, że nastolatką) z niską samooceną.

Oprócz kilku osób, o których staram się zapomnieć, nikt nie dał mi do zrozumienia, że moje uczucia nie są ważne. A mimo to mam opory, żeby się poskarżyć. Nawet moja przyjaciółka rzadko słyszy, że coś jest u mnie nie tak. Mogę nawet płakać w poduszkę, a nikt się nie dowie, że mam jakiś problem.




sierpnia 26, 2018

Słowa, który słyszy każdy psycholog/student psychologii

Słowa, który słyszy każdy psycholog/student psychologii

Jak chyba o każdym zawodzie, o psychologii i psychologach krąży mnóstwo mitów. Już samo studiowanie psychologii naraża na słuchanie stereotypów na swój temat. Sama ukończyłam dopiero pierwszy rok, a już kilka razy usłyszałam:  


1.   "Psychologię studiują sami wariaci"
Osoby, które już wcześniej miały jakiś kontakt z psychologią (czy to przez swoje własne doświadczenia, czy obserwując najbliższe otoczenie) prawdopodobnie będą bardziej zainteresowane takimi studiami. Nie znaczy to jednak, że one same mają jakieś zaburzenia psychiczne. Wręcz jestem skłonna powiedzieć, że mając problemy z własną psychiką, może być ciężko zdobyć wykształcenie w tym kierunku. Psycholog czy psychoterapeuta musi nauczyć się radzić sobie z problemami innych. Ciężko jest to osiągnąć bez wcześniejszego "ogarnięcia" samego siebie. 
  
2.   "Ooo Jakie psychologiczne podejście. Mnie też teraz analizujesz?"
Nie zliczę, ile razy moje zainteresowanie jakimś problemem i zadanie kilku pytań i może próba jego rozwiązania została podsumowana słowami: skończ się wymądrzać. Studiujesz psychologię, ale nie musisz wszystkiego tak analizować.. Co ciekawe, wcześniej te same osoby mówiły w podobnych sytuacjach: "ojej, ty zawsze umiesz tak świetnie doradzić, wysłuchać, może zostaniesz psychologiem?"
No i oczywiście, skoro już planuję zostać kiedyś psychoterapeutą, to na pewno testuję swoje umiejętności na każdej napotkanej osobie ;) 
 
3.   "Studiujesz psychologię? To o Freudzie się uczysz?"
Owszem, o Freudzie też się uczę. Przecież to nie tak, że był neurologiem, psychiatrą i twórcą analizy. Być może jest on jedną z bardziej znanych postaci w psychologii ale zdecydowanie nie jedyną. Są jeszcze Piaget, Watson, Wundt czy Kohler.
Nie znasz się na psychologii? W porządku, nie musisz. Ale proszę, nie udawaj, że jest inaczej ;) 


4.   "Mam problem, możesz mi pomóc?"
To, że jestem studentką psychologii, nie znaczy, że jestem psychologiem. Jasne, kiedy przyjdzie do mnie przyjaciółka ze złamanym sercem, chętnie jej pomogę. Ale nie czuję się na tyle kompetentna, by pomagać uporać się z trudnym dzieciństwem czy analizować czyjeś dzieci. 

5.   "Co ty właściwie chcesz robić po tej psychologii?"
No zastanówmy się... Może zostać psychologiem? Pracować jako doradca, pedagog, coach, może kiedyś psychoterapeuta. Pomagać ludziom, wspierać ich , uczyć, rozwijać się.... 

6.   "O czym teraz myślę?"
Przykro mi, tego nie mogę powiedzieć. Wiem za to, co ja myślę: nie jestem telepatą, żeby czytać w cudzych umysłach (chociaż czasem bym chciała). Nie potrafię po jednym spojrzeniu na osobę, stwierdzić, jaka ona jest, jak się zachowa ani tym bardziej - o czym w danej chwili myśli!

A Wy z jakimi tekstami spotykacie się w związku z Waszymi  studiami/zawodem? 
 

sierpnia 19, 2018

Gdybym mogła mieć jedną supermoc, byłaby to...

Gdybym mogła mieć jedną supermoc, byłaby to...

Kto z nas nie marzył w dzieciństwie by zostać superbohaterem? Pewnie spora część wciąż marzy by móc czytać w myślach, poruszać przedmiotami siłą umysłu czy stać się niewidzialnym. Niestety, te niecodzienne umiejętności nie są zbyt skore do pojawiania się, kiedy ich potrzebujemy (o ile w ogóle c; ).
Niektórzy z nas radzą sobie z tym problem i stają się bohaterami w domach, wyganiając potwory z szaf młodszego rodzeństwa, naprawiając kran czy pomagają staruszkom przejść przez pasy. Marzenie o supermocach wciąż jednak zostaje gdzieś z tyłu głowy. 

Przeczytajcie, jakie moce chciałabym mieć ja, gdybym miała taką możliwość.  



  1. "Zamrażanie" czasu.
    Pisząc ten tekst, uświadomiłam sobie, że ostatni wpis na blogu pojawił się prawie rok temu. Dlaczego? Bo nie miałam czasu. Gdybym tylko mogła go zatrzymać choć na chwilę... Przeczytanie całej książki, obejrzenie kilku sezonów serialu, spotkanie ze znajomymi z liceum, nowy wpis na bloga i rodzinna impreza w ciągu jednego dnia nie stanowiłyby żadnego problemu.. Wszyscy byliby zadowoleni: miałabym więcej czasu nie tylko na własne przyjemności i obowiązki, ale również na spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Nie mogłabym już więcej wymówić się brakiem czasu ;)
      
  2. Czytanie w myślach Wyobraź sobie, że jesteś na ważnym spotkaniu, np. na rozmowie o pracę. Twarz Twojego potencjalnego pracodawcy jest nieprzenikniona. Wychodzisz ze spotkania zadowolony, masz wrażenie, że rozmówca Cię polubił, jednak mijają kolejne tygodnie, a Ty nie dostałeś żadnej odpowiedzi. Gdybyś tylko mógł dowiedzieć się, o czym rekruter myślał w czasie rozmowy...
    Dużo prościej żyłoby się, wiedząc, co inni mają w głowach. Nie mielibyśmy problemu z fałszywymi znajomymi, łatwiej byłoby nam oczarować partnera na randce,wiedzielibyśmy, kiedy spodziewać się kartkówek w szkole, a nasze mamy w końcu by nie miały pretensji, że nie czytamy im w myślach i nie robimy tego, co chcą ;)
     
  3. Teleportacja Kto z nas nie chciałby unikać komunikacji miejskiej, korków na drodze, ciągłego kilku-, a czasem i kilkunastogodzinnych podróży na wakacje? Czy może być coś lepszego niż zdolność przenoszenie się w ciągu sekundy w dowolnie wybrane miejsce na świecie?
    Ważny egzamin rano, później obiad w rodzinnym domu oddalonym o 300km, a wieczorem romantyczna kolacja z chłopakiem na drugim końcu świata - nic prostszego.
    Podróżowanie stałoby się tak proste, przyjemne i szybkie...


  4. Telekineza, przenoszenie przedmiotów siłą woli
    Najgorsze uczucie? Kiedy rozsiadasz się wygodnie na kanapie z miską popcornu w ręce, przykrywasz kocem i jesteś gotowy do maratonu filmowego.... I uświadamiasz sobie, że pilot leży kilka metrów od Ciebie. Wtedy z pomocą przychodzi Ci Twoja supermoc i już po chwili pilot znajduje się w Twoich rękach, a Ty nawet nie musiałeś się ruszyć. Idealna supermoc dla leniwych c;

A Wy jaką supermoc chcielibyście mieć?  A może jakąś już posiadacie? ;)

września 03, 2017

Boję się.

Boję się.
„Smutno mi za tym wszystkim dalekim, co mogłem nazywać moim.”
Tadeusz Makowski „Pamiętnik”
https://www.youtube.com/watch?v=ZXorliBQMxg

Boję się ludzi. 
Boję się być sama. 
Boję się samotności.

Nie chcę któregoś dnia obudzić się ze świadomością, że zostałam sama. Że nie mam nikogo. Boję się ludzi, a jednocześnie potrzebuję ich.

Kończą się wakacje. 
Kończy się lato. 
Zaczyna się jesień.

W taką pogodę jak teraz, kiedy ciągle pada deszcz, człowiek więcej myśli. O życiu. O tym, co zrobił, co mógłby zrobić lepiej. To chyba najgorsze dni, kiedy można skupić się tylko na sobie. 

Źródło
Lubię gorącą herbatę, mięciutki kocyk i dobrą książkę. 
Lubię zajmować myśli. 
Lubię niespodzianki.

Lubię wiedzieć, co się wydarzy. Chcę mieć kontrolę nad zdarzeniami. Nie lubię przyszłości za to, że jest nieprzewidywalna. Jednocześnie właśnie to jest w niej pociągające.

Kiedy piszę, wiem, co się wydarzy. To ja planuję losy bohaterów, ja układam ich życia. Ode mnie zależy czy odnajdą miłość, założą rodziną, spełnią się zawodowo, czy może wylądują pod mostem. 
Tylko ode mnie zależy kolejne słowo, kolejny akapit. Ode mnie zależy czy w ogóle coś zostanie napisane.


stycznia 03, 2017

19 rzeczy, których (jeszcze) nie zrobiłam

19 rzeczy, których (jeszcze) nie zrobiłam
Stary rok się skończył, przyszedł kolejny. Wszyscy mówią teraz tylko o swoich postanowieniach: o wzięciu się do nauki, schudnięciu, znalezieniu sobie chłopaka, itp.... Ja jednak podchodzę do tego trochę inaczej. I z racji tego, że w tym roku kończę 19 lat (już niedługo będę mówić,że to kolejna rocznica 18. urodzin c; ), zrobiłam sobie krótki rachunek sumienia i znalazłam kilkanaście rzeczy, których jeszcze nie zrobiłam, a które chciałabym (lub niekoniecznie) zrobić czy zmienić w swoim życiu. 

Pinterest.com

1. Nie byłam we Włoszech. 
A mam ochotę je zwiedzić. Może nie całe, ale chociaż kilka miast. Zresztą tak samo Francja. Dwa miejsca, które chcę zwiedzić. Kto wie, może w tym roku się uda?

2. Nie skończyłam pisać żadnego opowiadania. 
Chyba, że doliczymy te szkole wypracowania (z tylko jednego jestem wciąż dumna c; ). Zazwyczaj po kilku akapitach kończą mi się pomysły. Albo mam ich za dużo i nie wiem, który wybrać. Po prostu się wypalam. Skreślam kolejne linijki, bo nie oddają tego, co chcę oddać. 

kidsstoppress.com

3. Chyba nigdy nie miałam przyjaciółki rodem z filmów. 
Żadnych nocowań, wspólnych wypadów na miasto, wewnętrznych żarcików, rozmów o chłopakach, wspólnego zajadania (czy zapijania, jak kto woli) smutków. No dobrze, może nie nigdy, bo przecież przyjaciółki miałam i mam. Ale nigdy takiej, której chcą wszystkie - a przynajmniej większość - dziewczyn. I chyba trochę już na to za późno.

4. Nie oglądałam żadnych Gwiezdnych Wojen czy Star Treka.
Sama nie wiem, dlaczego. I wciąż nie wiem czy chcę. Jakoś mnie to nie jara tak bardzo, jak innych. 

5. Nigdy nie paliłam. 
Nic. Żadnych papierosów ani czegokolwiek innego. Być może mam uraz do papierosów, bo w domu zawsze ktoś palił? I tak mam szansę na raka płuc, skoro ktoś wokół mnie pali - po co te szanse zwiększać?

6. Nigdy tak do końca nie nauczyłam się jeździć na rowerze. 
Niby coś tam kiedyś jeździłam, ale chyba już nawet nie pamiętam jak to się robi. Zdecydowanie przeżyłam zbyt wiele upadków, żeby wsiąść na to ustrojstwo ponownie...

favim.ru

7. Nigdy nie byłam w związku. 

Emmm... Zostanę starą panną z kotami. A nie, przepraszam, na koty mam uczulenie :") 

8. Nie nauczyłam się jeździć na łyżwach. 
Niby kiedyś próbowałam, ale umiem jechać sama tylko na odległość paznokcia od dłoni kogoś, kto mógłby mi pomóc. Chyba za bardzo boję się upadku. Zresztą na nartach, rolkach ani snowboardzie też nie jeżdżę. W ogóle jestem tak trochę antysportowa...

9. Nigdy sama nie jechałam samochodem. 
Owszem, mam prawo jazdy. I tak, tatuś kilka razy pozwolił mi prowadzić. Ale nigdy nie pozwolił wyjechać samej nawet na myjnię czy do sklepu po ziemniaki na obiad... Chyba zostaje czekać na własny samochód... Bo jazdy samochodem nie da się zapomnieć tak jak na rowerze, prawda?

minimalisti.com

10. Nie miałam domku na drzewie. 
Nie mam wielu drzew przed domem ani żadnego lasu niedaleko. 

11. Nie oddałam krwi. 
Chciałam, próbowałam, mówiłam, że chcę (i to ta, która boi się igieł, nawet tych w cyrklu). Niestety, nie oddałam i prawdopodobnie nie oddam, z przyczyn ode mnie niezależnych.

12. Nie zarobiłam żadnych pieniędzy. 
Nie liczę tych od rodziny. Nie pracowałam jeszcze. W tym roku to się pewnie zmieni i w sumie to się cieszę.

13. Nie miałam ulubionego aktora, reżysera ani zespołu. 
Nigdy nie pamiętam nazwisk członków zespołów, których słucham. Aktorów znam tylko z widzenia, a o reżyserach niektórych filmów nawet nie słyszałam (co dopiero, żeby nazwisko pamiętać). Tak samo jeśli chodzi o nazwiska bohaterów książek. A po co mi to?

Tumblr.com

14. Nie spędziłam nocy pod namiotami. 
Kiedyś miałam. Plan był wielki, wszystko przygotowane. I wtedy zaczęło padać. Jako, że mała jeszcze byłam, rodzice kazali wracać do domu. Tragedii wielkiej nie było, imprezę urządziliśmy w pokoju, ale nocy w namiocie do dzisiaj nie udało się spędzić.

15. Nie umiem zrobić fikołka. 
Ani w przód, ani w tył. Nigdy mi to do szczęścia potrzebne nie było, chociaż czasem szkoda, że w wodzie wiele rzeczy potrafię, ale stanąć na rękach czy zrobić przewrotki już nie. 

16. Nie leciałam samolotem. 
Nie dlatego, że się boję. Po prostu nie miałam okazji. Mam szczerą nadzieję, że w tym roku się uda (bo przy okazji zwiedzę Rzym lub Paryż c; )

pinterest.com

17. Nie umiem chodzić w szpilkach. 
Studniówka tuż tuż, dobrze by było spędzić w nich chociaż te kilka godzin. Chociaż boję się, że chodzenie w szpilkach to zbyt "sportowy" wyczyn jak na mnie. 

18. Nie miałam na sobie długiej sukienki. 
Nawet w przymierzalni w sklepie nie odważyłam się takie założyć. I nie, na studniówkę też nie zamierzam. 

19. Nie mówię tego, co myślę. 
Oczywiście nie zawsze. Często mówię, zanim pomyślę. Ale często tego żałuję. Boję się skrzywdzić innych. Nie lubię widzieć, że ktoś przeze mnie cierpi czy po prostu jest smutny. Po prostu nie lubię.

Dziwnie się czuję, pisząc coś takiego. Już wiem, że to pomieszanie z poplątaniem, wszystkiego tu po trosze. Nie wszystko uda mi się spełnić w tym roku. Ale może chociaż część. Może niektóre w połowie tego miesiąca wyrzucę z listy i powiem, że na pewno nigdy? 




grudnia 28, 2016

Święta, Święta i po świętach...

Święta, Święta i po świętach...
Wigilia, Boże Narodzenie.... Wiele godzin spędzonych z rodziną przy stole, na śpiewaniu kolęd, oglądaniu świątecznych filmów, jedzeniu czy leniuchowaniu. Czy tylko według mnie Święta mijają zdecydowanie zbyt szybko?

Grafika Google
A może to tylko dlatego, że teraz bardziej się liczy co jest na stole niż kto przy nim siedzi? Przez tydzień gonimy, załatwiamy tysiące różnych spraw, a kiedy w końcu możemy spokojnie usiąść przy stole.... Nie czujemy tego. Zastanawiamy się czy jeszcze trzeba coś przynieść, denerwujemy się czy na pewno goście mają to, czego potrzebują... Nie mamy czasu nawet tak naprawdę porozmawiać z innymi. Życzenia też składany "na odczepnego", bo barszczyk stygnie. 

Z roku na rok coraz mniej czuć tę magię. Coraz mniej mi się to podoba. Kiedy przez cały rok z kimś się kłócisz, a przy wigilijnym stole udajecie najlepszych przyjaciół. Kiedy ten jeden raz wszystko musi być idealne. Stół nakrywa się tą drogą zastawą. Pierogi się lepi samemu, a nie kupuje... Czemu nie może być tak cały rok?

Nie mówię, że tak to wygląda zawsze, wszędzie. Generalizuję, wiem. Ale wiem też, że jest wiele rodzin, gdzie tak to wygląda. Gdzie rodzic przyjeżdża na godzinkę, w przerwie między jednym spotkaniem, a drugim, by dać dziecku prezent, buzi w czółko i tyle go było widać. 
Wiem, że są ciotki, które przez cały rok obrabiają innym tyłek, a w Wigilię potrafią tę samą osobę wychwalać pod niebiosa i tym razem w tyłek wchodzić, byleby miło było. 
Są osoby, które Święta spędzają samotnie, bo ich rodzina myśli, że kartka, SMS czy rozmowa na Skype wystarczy. 

Kiedy Święta już minęły, a ja wracam powoli do swojej rutyny dnia codziennego, zastanawiam się tylko czy je przeżyłam, czy może przeżułam. Tak łatwo zgubić granicę między jednym, a drugim. 

Jeśli Twoje życzenia są zawsze szczere, prezenty nigdy najważniejsze, a w domu nie ma kłótni przed samą kolacją wigilijną o to, że obrus niewyprasowany i podłoga nieumyta... Powinieneś się cieszyć. Prawdopodobnie jesteś w mniejszości tych szczęściarzy, którzy atmosferę Świąt czują, tworzą i rozumieją. 



grudnia 24, 2016

#12 Świąteczne wspomnienia

#12 Świąteczne wspomnienia
Dzisiaj już Wigilia. Choinka ustrojona, potrawy jeszcze się gotują, ostatnie porządki już się kończą... Święta rozpoczęte. Z roku na rok mam wrażenie, że gdzieś ulatuje  ze mnie ta świąteczna atmosfera. Nie wszystko cieszy mnie tak, jak wtedy, gdy byłam dzieckiem. Czasem jednak lubię przypomnieć sobie, jak Święta wyglądają oczami małego dziecka. 


Zawsze to był pewien rajd po rodzinie. Szczególnie, że tu wujek ma akurat imieniny, tam tata zaraz urodziny, więc rodzinka u nas, a sama Wigilia jeszcze u innej części rodziny. Zawsze to był jednak miły czas, kiedy wspólnie śpiewaliśmy kolędy, oglądaliśmy z kuzynami filmy (czasy, kiedy jeszcze Kevin zawsze był w telewizji w Święta). Kto nie lubi gwaru rozmów, stuków sztućców i talerzy, kolęd cichutko granych w tle... 

Do tego jeszcze zapach żywej choinki (żywa choinka to świąteczny must have), błysk lampek, szelest odpakowywanych prezentów... Większość ozdób, które dzisiaj zakładałam na choinkę to ozdoby, które jeszcze pamiętam z dzieciństwa. prawie dwudziestoletnie oświetlenie i bombki. Ale poza nimi, jest sporo nowych gwiazdek, aniołków...


Chyba jedyne, co wciąż cieszy tak samo, to oczekiwanie na prezenty, spotkanie z rodziną i... jedzenie. Pierogi z kapustą i grzybami, z suszonymi śliwkami i cynamonem, ryby, barszcz czerwony, kwaśnica.... No i na deser ciasta, ciasteczka, pierniczki....

A jakie są Wasze świąteczne wspomnienia? ♥

Wszystkim, którym chce się czasem wejść na tego bloga i przeczytać, co tym razem wymyśliłam, życzę ciepłych, radosnych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Żebyście spędzili je w gronie najbliższych. I nie zjedli za dużo, bo zaraz Sylwester i trzeba dobrze wyglądać ;) 
Wesołych Świąt ♥ ♥
Copyright © 2016 World made of words , Blogger